Merry, srery, i inne dupery

Z góry przepraszam za mało elegancki tytuł, ale jak sobie pomyślę w jaki sposób nazwać te wszystkie kurzołapy świąteczne, to właśnie taki opis mi kołacze po głowie. 

Nie żebym cokolwiek do nich miała, uwierzycie mi, że jest wręcz przeciwnie, uwielbiam takie pierdoły. Ale jest tego taka ilość, że nawet Święty Mikołaj miałby dość, tym bardziej jakby oglądał je od listopada.

Ostatnio, przy okazji wpisu o zdrowym egoizmie w święta,  opowiadałam Wam o choince w moim rodzinnym domu. Kto nie widział klika tu.

Na sztucznym drzewku było wszystko. Ba! Mówiąc wszystko mam na myśli nie tylko tradycyjne ozdoby, lecz także typowe diy z orzechów, cukierków i lizaków. Miało to swój klimat. Dla mnie jednak zawsze było tego za dużo. Ten miszmasz kolorów i kształtów mógł prowadzić do oczopląsu. 

Dlatego od kilku lat staram się nie przesadzać w aranżacjach, bo jeśli chodzi o ilości to jestem typowym przykładem chomika. I żeby było jasne, nic nie mam do kolorowego miszmaszu, ale to po prostu nie dla mnie. Obecnie bazuje na trzech kolorach. Zielonym, z racji choinki oraz dwóch dowolnych. Bywało już nieocenione połączenie złota i czerwieni, srebra z niebieskim, a w ostatnie Święta - białego i srebra. 


To ostatnie najbardziej przypadło mi do gustu z powodu mojej jawnej i gorącej miłości do szarości :)  Na choince zawisły białe, szare i srebrne bombki, lampki o ciepłym, białym świetle oraz błyszczące łańcuchy. Zamówiłam też genialny popielaty obrus, a na środek położyłam biały bieżnik ze srebrnymi gwiazdkami, kupiony za kilka złotych w dyskoncie. Zresztą motyw ten również należy do moich ulubionych i pojawił się także w formie ozdób mieszkania. Mianowicie chodzi o genialne, ledowe gwiazdy z kolorze matowej szarości z białymi lampkami. Zasilane są grubymi paluszkami i świecą naprawdę długo. Wieczorem dają delikatne, ciepłe światło, stwarzając niesamowity, romantyczny klimat. Kosztowały niewiele, a na pewno posłużą także w przyszłym roku. Całość uzupełniły lampiony z Ikei, które mam już kilka lat. Jak już mówiłam, staram się nie przesadzać, ale lubię co roku dokupić coś nowego, tym bardziej jeśli kosztuje grosze i jest na tyle uniwersalne, że posłuży jeszcze nie raz. 



W tym roku do kolekcji dołączył także stroik last minute, którego zrobienie zajęło dosłownie 10-15 minut. Wystarczyło na okrągły kawałek kartonu poprzyklejać za pomocą kleju na gorąco resztki gałązek z choinki oraz kilka innych dupereli i gotowe :) 

A jak jest u Was? Jak wyglądają Wasze kolekcje świątecznych dupereli? Piszcie w komentarzach :) 

Buziaki i Wesołych Świąt! 

J.

Jeśli spodobał Wam się tekst, będzie mi bardzo miło, jeśli podarujecie mu kolejne życie i udostępnicie.

1 komentarz:

  1. U mnie samodzielnie robione materiałowe choinki, które pieszczotliwie zwiemy czapkami krasnali :D

    OdpowiedzUsuń