Nie żyjemy w próżni...

 ...CZYLI TWOJE DZIECKO NA WAKACJACH NIE JEST PĘPKIEM ŚWIATA

Mogę się założyć, ze każdy z nas choć raz zobaczył taki obrazek. Plaża, słońce, morze albo jezioro. Szum fal. Błogi spokój. I nagle, w Twoja stronę podąża jakaś rozmyta plama. Nie dostrzegasz kształtu, jest jeszcze zbyt daleko, ale do Twoich wyczulonych na każdy dźwięk uszu docierają już ich odgłosy. Brzmią niczym stado dzikich ptaków podczas godów. Zbliżają się. Stado reprezentuje dwóch dorosłych i pisklę albo dwoje. Oni zajmują się rozkładaniem gniazda, podczas gdy młody bacznie obserwuje teren, jakby szukał wokół kolejnej ofiary. Rodzice wygrzewają piórka, a pisklę musi zająć się samym sobą. Gdy już wyczerpią mu się pomysły  na wszystkie cywilizowane zabawy, zaczyna się dziki taniec. Zaczepianie innych ludzi, sypanie piaskiem po wszystkich częściach ciał, deptanie okolicznych kocy i ręczników, zasypywanie pytaniami, chlapanie wodą. W końcu, nie wzbudziwszy w rodzicach spodziewanego zainteresowania, powietrze przecina głośny krzyk, a ogromne grochy łez spływają po policzkach. W tym momencie zazwyczaj kończy się tez cierpliwość pozostałych plażowiczów i prędzej czy później ktoś zwróci rodzicom uwagę.