Wypieki dla opornych

CZYLI POCZUJ ZAPACH ŚWIĄT

Świąteczny okres to nie tylko pierogi, ryby i śledzie. Po każdej sowitej uczcie, przychodzi czas na rozpieszczający podniebienie deser. Ale co, gdy pieczenie wyśmienitych ciast nie jest Twoją mocną stroną, a jedyny biszkopt jaki Ci wyszedł to ten gotowy z marketu? Masz dwie możliwości. Pierwsza - kupujesz gotowe ciasta w cukierni lub u zaprzyjaźnionej i utalentowanej sąsiadki i liczysz na to, że nikt się nie zorientuje, a nagle ujawniony talent zostanie uznany za świąteczny cud. Druga opcja, choć wymagająca jedynie odrobinę więcej wysiłku, z pewnością przyniesie o niebo więcej satysfakcji. W tym roku ja także postanowiłam spróbować swoich sił i sprawić by dom na święta wypełnił się zapachem domowego ciasta.

Zaczęłam od pierniczków. Chciałam wprowadzić świąteczny klimat nieco wcześniej. Poza tym to ciekawa opcja dla tych, którzy marzą o wprowadzeniu jakiejś corocznej, świątecznej tradycji. Mi właśnie to chodziło po głowie. W internecie znalazłam przepis, który skusił mnie nie tylko pięknymi zdjęciami ale i chwytliwym opisem, obiecującym, że ich wykonanie nie potrwa dłużej niż pół godziny. Oj takie przepisy to ja lubię 😉 U nas zajęło to chwilę dłużej, bo Helka czynnie uczestniczyła w procesie tworzenia. Z proporcji podanych poniżej wyszło nam ciastek na dwie blachy od piekarnika. Ciasteczka są przepyszne, a jeśli zrobicie je odrobinę grubsze to wyjdą mięciutkie. 

400 g mąki pszennej 
150 g cukru pudru 
1 łyżka kakao 
1 łyżka przyprawy do piernika 
3 jajka 
100 g rozpuszczone i wystudzonego masła 
100 g miodu choć ja użyłam 80 
1 łyżeczka sody oczyszczonej 



Całość wystarczy wyrobić na jednolite ciasto, a następnie wstawić na 10 minut do lodówki. Z rozwałkowanych, pół centymetrowych placów wycinamy świąteczne wzory. Układamy na wyłożonych papierem do pieczenia blaszkach i wstawimy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika. Pieczemy około 10 minut, do momentu gdy się ładnie zarumienią. Gotowe 😊

Mój R., choć łasuch, to jest dość wybredny jeśli chodzi o domowe ciasta. Najbardziej lubi szarlotkę czy tam jabłecznik, jak zwał tak zwał, bo ja jako laik nie widzę różnicy. W zeszłym roku, dzień przed Wigilią zaczął coś tam mimochodem przebąkiwać, że może jakieś ciasto "byśmy zrobili" - jakby miał zamiar je piec😆😆😆 Znaleziony w internecie przepis obiecywał, że ciasto upiecze dziesięciolatek. No idealnie - pomyślałam. Coś w sam raz dla mnie. Przecież jak dziesięciolatek dał sobie z nim radę, to ja też sobie poradzę 😆 Nawet z moimi nikłymi zdolnościami 😉

300 g mąki pszennej 
3 łyżki cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
250 g zimnego masła
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko

5 jabłek 
2 łyżki cukru
1 łyżka cynamonu
  
Składniki wyrabiamy do momentu uzyskania jednolitego ciasta. Wstawiamy do lodówki na czas przygotowywania jabłkowego nadzienia. Obrane i pokrojone w dość drobne cząstki jabłka podsmażany na odrobinie masła, dodajemy cukier i cynamon. Całość dusimy do uzyskania konsystencji musu, jednak z widocznymi kawałkami owoców. Zostawiamy do ostygnięcia. Blaszkę - ja użyłam tortownicy - wykładamy papierem do pieczenia. Ciasto dzielimy na dwie części. Jedna będzie naszym spodem. Po równomiernym rozłożeniu ciasta, wykładamy jabłkowe nadzienie. Na wierzch ścieramy na tarce pozostałą część ciasta. Pieczemy 50-60 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku. 
Ciasto wypełnia dom przyjemnym zapachem i pozytywnie nastraja, nie tylko od święta. 

O ile pierniczki będą zarezerwowane jedynie na okres Bożego Narodzenia, tak tą szarlotkę, czy tam jabłecznik będę robić pewnie bardzo często. 

Kto z Was ma podobny problem z pieczeniem? Może macie jakieś sprawdzone przepisy na ciasta, ciasteczka i inne słodkości, z którymi poradzi sobie nawet takie anty talencie cukiernicze jak ja? Podzielcie się proszę, bo w tym roku zostaniemy o szarlotce 😆😆😆


Miłego dnia !
J. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz