Adwokat diabła...

 ... CZYLI RECENZJA KSIĄŻKI "KANCELARIA"

Wracam do czytania książek, co jest dobrą wiadomością. Może nie będę czytać już tyle co kiedyś, bo doby mi zabraknie, ale ostatnio udało mi się przeczytać kilka pozycji. Chciałabym Wam o nich opowiedzieć kilka słów. Zapraszam na recenzję pierwszej z nich. :) 

KANCELARIA 

Na początek "Kancelaria" Gabrieli Gargaś w jakże różowej, wręcz landrynkowej odsłonie. Sam tytuł niestety nie powie Wam wiele o fabule. Mam wrażenie, że drzwi tej kancelarii zamykają się wraz z przewróceniem pierwszej strony. Nie znajdziecie tu zbyt wielu odniesień do życia i pracy prawnika, ponieważ nie to jest tematem tej historii. Już sama okładka przywodzi na myśl, że będzie to raczej tzw. literatura kobieca, co w dosłownym znaczeniu ma obejmować książki łatwe, lekkie i przyjemne. Nie wymagające zbytniego skupienia i zaangażowania. Pod tym względem ta pozycja spełnia wszystkie wymogi. Fabuła nie jest zbyt odkrywcza, relacje miedzy bohaterami dość płytkie i przewidywalne, a same postaci przedstawione momentami w mocno karykaturalnym wymiarze. 

Główną bohaterką jest pani mecenas Emilia, która temperamentem w ogóle nie przypomina standardowego adwokata. Wymyka się ze wszystkich schematów. Jest chaotyczna, nieco szalona i niestety muszę przyznać, jak na trzydziestopięciolatkę nieco infantylna. Zachowaniem przypomina częściej rozwydrzoną nastolatkę niż dojrzałą kobietę. Po dość bolesnym rozstaniu - na moment musze się przy tym zatrzymać, ponieważ ten watek coś mi przypomina. Sama scena jest sztampowa i wręcz wyjęta żywcem z wszelkiej maści komedii romantycznych. Spotykają się w restauracji na kolacji, oczywiście wielce romantycznej. Ona spodziewa się oświadczyn i już ćwiczy zakładanie pierścionka tak, aby odbijające się od wielkiego brylantu światło oślepiło przynajmniej pół restauracji. W myślach wybiera suknie ślubną i zastanawia się jaki DJ zagra na ich weselu. On natomiast brutalnie sprowadza ją na ziemię i bezwzględnie porzuca. Rodem z "Legalnej blondynki" czyż, nie? :) 

W tym przypadku nasza bohaterka, jak przystało na trzydziestopięcioletnią prawniczkę, po prostu się upija do cna. Nie żeby mi się to kiedyś nie przydarzyło - święta nie jestem. Jednak pamiętajmy o tym, że prawnik jest zawodem zaufania publicznego i raczej nie upija się w miejscu publicznym. Dla bezpieczeństwa własnego, a zwłaszcza własnej reputacji. 

Wracając do książki. Po jakże bolesnym rozstaniu Emilia liże rany. Może liczyć na wsparcie oddanych przyjaciółek Ady i Bogny. Każda z nich pochodzi z zupełnie innej bajki, ale podobno przeciwieństwa się przyciągają. Wszystkie trzy nie mają szczęścia w miłości. W tym momencie muszę przyznać, że jest jeden watek, który mnie zaciekawił i żałuję, że nie został pociągnięty nieco bardziej. Ada to z pozoru szczęśliwa zona i matka. Niestety w jej życie wkradła się rutyna i brak pewności siebie, swojej kobiecości. Takie zestawienie samo w sobie nie jest groźne, lecz gdy pojawi się ktoś, dzięki komu znowu możemy poczuć się atrakcyjni i młodzi, to sprawy mogą przybrać nieoczekiwanego i niebezpiecznego obrotu. Tak też jest w tym wypadku. Ada wdaje się w romans, od którego się wręcz uzależnia. Z jednej strony ma ogromne wyrzuty sumienia, z drugiej nie może zakończyć tej relacji. Jest rozdarta między miłością do rodziny, a pożądaniem. Los jednak wybiera za nią i kobieta musi się zmierzyć z konsekwencjami swoich działań. 

Natomiast na drodze głównej bohaterki Emilii, pojawia się nieziemsko przystojny, tajemniczy i oczywiście nieprzyzwoicie bogaty Włoch Fracesco, który majątek zdobył w niezbyt legalny sposób. Prowadzi wiele szemranych interesów, balansujących na granicy prawa lub całkiem nielegalnych. Jest tak atrakcyjny, że najpiękniejsze kobiety same wskakują mu do łóżka. Mimo to, to właśnie Emilia tak mu się spodobała, że nie myśli już o niczym innym i odgania te tabuny kobiet, które się za nim uganiają. Chce tylko naszej bohaterki i popada w obsesję na jej punkcie. Ten schemat również wydaje się znajomy, czyż nie? 

Po drugiej stronie mamy natomiast Igora, nieco burkliwego prokuratora, który także zaintrygował Emilię. Niestety Igor dość szybko znika z fabuły, by pojawić się praktycznie na końcu i zmienić losy naszej bohaterki. Książka kończy się tak, że można się spodziewać kontynuacji, która, mam nadzieje okaże się lepsza czyż pierwsza część. 

Gdybym miała ocenić tę pozycję w skali od 1 do 10, dałabym góra 5. Mimo, że nie należy do najlepszych, czytałam już gorsze. Jeśli nie macie nic innego pod ręką, pewnie zajmie Was na jakiś czas. Na leniwe, słoneczne popołudnie na hamaku z drinkiem w ręku się nada. Czas będzie leciał, w głowie zaszumi, więc poziom skupienia wystarczy na zrozumienie fabuły. 

Miłego dnia!

J. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz