BAMBINO NA GIRO

CZYLI BOBAS NA WYCIECZCE

Ostatnio mogliście przeczytać, jak wyglądał mój wyjazd do Włoch w czasach "sprzed dziecka". Jeśli nie czytaliście, link macie tutaj :) Dziś zapraszam Was do lektury tekstu o naszej wyprawie do słonecznej Italii, z niemowlakiem na pokładzie.


LOT

Sam lot minął dość szybko. Trwał coś koło półtorej godziny, więc jak na pierwszy raz Heleny, był idealny. Start i lądowanie, o dziwo, zniosła rewelacyjnie. Podczas lotu zaczepiała ludzi przed i za nami. Mieliśmy ze sobą kilka książeczek, piecie, jedzenie, więc nie miała prawa marudzić :) Zakup biletu dla niemowlaka umożliwia zabranie dodatkowych bagaży. Jednym z nich jest wózek. I u ciekawostka. Jeśli jest to model z wymiennymi częściami typu gondola i spacerówka, to, jeśli macie adaptery, można śmiało nadać wraz z nim fotelik samochodowy jako trzecią część. Dodatkowo na sam pokład samolotu można zabrać torbe do 5 kg z najważniejszymi rzeczami dla dziecka.


SAMOCHÓD

Jak już zdążyliście zauważyć, lubię podróżować tanio. Tym większy uśmiech pojawił się na mojej zmęczonej szukaniem auta twarzy, gdy w końcu zarezerwowałam odpowiedni model. Po przekopaniu miliarda stron, porównywarek i wyszukiwarek, rezerwacji dokonałam za pośrednictwem Rynaira. Najlepsze było to, że na bezpośredniej stronie było dużo drożej. Po wylądowaniu udaliśmy się na postój busów, które zabierały pasażerów do wypożyczalni. Na nas czekała pani. Zapakowaliśmy się do busa i od razu ruszyliśmy. Do ich biura mieliśmy jakieś 5 minut drogi.

Na miejscu wszystko odbyło się bardzo sprawnie. Pani, która nas obsługiwała, bardzo dokładnie wyjaśniła najważniejsze kwestie, a i powtarzała po pięć razy, jeśli czegoś nie rozumieliśmy. Ogólnie wynajem był bardzo tani. Trzeba było mieć tylko kartę kredytową, ponieważ blokują na niej depozyt, zabezpieczający ich przed ewentualnymi uszkodzeniami. Jeśli auto oddajesz w stanie niepogorszonym, kwotę tę zwalniają. My dodatkowo mieliśmy wykupione tzw. pełne ubezpieczenie, które chroniło nas przed kosztami w momencie kradzieży, czy też uszkodzenia auta. W sumie dobrze, bo przy zdaniu samochodu, facet, który je odbierał próbował wmówić nam rysę, która była tam prawdopodobnie wcześniej. Na szczęście w biurze była pani, która nam auto wydawała i zażegnała spór :) W tym momencie przydał się też nasz fotelik, ponieważ wynajem odpowiedniego siedziska kosztuje od 10 do 15 euro za dzień. Co przy całym koszcie wynajmu wraz z pełnym ubezpieczeniem, który osiągnął zawrotną kwotę 70 euro za cały pobyt, robi wielką różnicę :)

Miłym zaskoczenie, przynajmniej dla mnie, jako osoby bez doświadczenia w podróżowaniu po innych krajach samochodem, były ceny autostrad. Z wypożyczalni do miejsca docelowego mieliśmy bodajże 91 km, z tego jakieś 90 % trasy pokonaliśmy jadąc autostradą, co kosztowało całe 5,6 euro. Szok! :)


ZAKWATEROWANIE

O domkach na campingu opowiadałam Wam już tutaj. Tym razem mieliśmy do dyspozycji nieco większy model, z trzema sypialniami. Domek, wiadomo, wyposażony bezbłędnie. Serio, słowo "camping" w tym przypadku nabiera innego znaczenia. W gratisie dostaliśmy łóżeczko turystyczne, krzesełko do karmienia i wanienkę. Tym razem, żeby nie tracić miejsca w bagażu, dodatkowo dokupiliśmy pościele dla nas i Heleny, co akurat okazało się zbędne, bo spała z nami. Któż to mógł przewidzieć :) Nie wiem, czy to kwestia ciepłego klimatu, ale jako "bed linen" dostaliśmy dwie poszewki na poduszki, prześcieradło i... drugie prześcieradło? Na szczęście były także koce, które nas uratowały w pierwszą, dość chłodną noc. Pod koniec wyjazdu, gdy słońce waliło w domek przez cały dzień, zrozumiałam o co chodzi z tym "prześcieradłem" ;)





Del Garda Village and Camping to praktycznie małe miasteczko, ze sklepem, restauracją, pralnią, placem zabaw, a nawet bankomatem. Do dyspozycji były łącznie cztery baseny, w tym dwa dla dzieci. Korzystaliśmy głownie z tych bliżej położonych. Przez pierwsze kilka dni na campingu przebywało niewielu gości, więc baseny mieliśmy praktycznie całe dla siebie. Tłum zebrał się dopiero w weekend, wtedy też zorganizowane zostały zajęcia z aqua areobik-u oraz różne zabawy i konkursy przy basenie. Wieczorami dzieciaki zabawiała grupa taneczna. Na terenie obiektu była też wypożyczalnia rowerów, z której skorzystaliśmy,  robiąc sobie wycieczkę do Sirmione.





Obsługa campingu była rewelacyjna. W ogóle włosi są bardzo miłym i przyjaźnie nastawionym narodem. Ich sympatię dało się odczuć także w sytuacjach ekstremalnych, gdy jeden z naszych towarzyszy podroży zgubił portfel. Pani w recepcji pomogła mu wypełnić, potrzebny do zgłoszenia zguby na policji dokument, przetłumaczyła go od razu na włoski, co miało przyspieszyć całą procedurę. Pozwoliła nam też zapłacić za rowery, gdy portfel się znajdzie, na co z biura wyszedł kierownik obiektu i powiedział, że mamy od niego prezent i rowery free :) Zguba szybko się znalazła, a pan kierownik dostał obiecane za pomoc piwo :)


PESCHIERA DEL GARDA

Jest to niewielka, malownicza miejscowość położona na południowym krańcu jeziora Garda, na obrzeżach rzeki Mincio, w prowincji Werona. Sama nazwa znaczy "rybnik", ponieważ to właśnie rybołówstwo było tu kiedyś głównym źródłem dochodu dla mieszkańców. Miasto posiada wiele fortyfikacji, co wynika z jego, niekiedy burzliwej historii. Dla osób lubujących się w zwiedzaniu takiego rodzaju obiektów, będzie to prawdziwa gratka. My przede wszystkim spacerowaliśmy z wózkiem po przepięknym starym mieście oraz deptakach wiodących wzdłuż jeziora i portu. W miasteczku znajdziecie liczne restauracje, lodziarnie i sklepy z pamiątkami. Należy jedynie pamiętać, że większość obiektów może być zamknięta w porze siesty, w godzinach od około 13 do około 16.


ZAKUPY I JEDZENIE

Na terenie campingu mieliśmy sklep. Jednak staraliśmy się z niego nie korzystać, bo ceny były wywindowane jak w wioskowym pawilonie :) Zakupy robiliśmy w pobliskim markecie. Mieliśmy tam bardzo duży wybór wędlin, serów, owoców i warzyw. Jednak kilka rzeczy wzbudziło moje zaskoczenie. Pierwsza z nich to bułki na wagę. Ogólnie muszę Wam powiedzieć, że Włosi mają bardzo słabe pieczywo. Oprócz wspomnianych bułek, wybór był niewielki. Zupełnie inaczej też wyglądają produkty na grilla. Kiełbaski są sprzedawane surowe, przez co po upieczeniu są niezwykle aromatyczne i soczyste. Co mnie jednak zdziwiło najbardziej, to brak w ofercie sklepów słoiczków dla dzieci starszych niż 6 miesięcy. My nie mieliśmy z tym problemów, bo Helena jadła wszystko to, co my, a i dziecięcym menu w restauracjach nie pogardziła. W tym momencie warto też nadmienić, że propozycje dla dzieci w kartach dań, są zróżnicowane i jest ich zazwyczaj kilka do wyboru, więc każdy maluch znajdzie coś dla siebie. Trzeba też pamiętać, że we Włoszech do rachunku jest doliczona opłata za zajęcie miejsca przy stole, która kryje się pod nazwą "coperto". Wynosi zazwyczaj 1-2 euro i obejmuje również szkraby. Coś na wzór trzaśnięcia drzwiami w taksówce :)




Ceny pizzy zaczynają się od 4-5 euro za Margaritę, po 9-10 euro za bogatsze rodzaje. Makarony kosztują średnio od 8-15 euro. Im bardziej rozbudowane menu, tym większa rozbieżność. Propozycje dla dzieci kosztują średnio 5-6 euro za porcje, która jest naprawdę duża i nasz roczniak miał problem w zjedzeniu jej na raz. Można poprosić o spakowanie reszty na wynos.

Nie opłaca się natomiast pić w restauracjach piwa. Szklanka pojemności 0,4 l tego trunku kosztuje w granicach 5 euro. Lepiej zamówić butelkę wina :) Tym bardziej, że zazwyczaj jest szeroki wybór pośród lokalnych producentów.


Jeśli chodzi o praktyczne wskazówki to tyle :) W kolejnym wpisie opowiem Wam o naszej rowerowej wycieczce do malowniczego Sirmione, zwiedzaniu Werony oraz o spacerze do Sea Life. Poniżej znajdziecie jeszcze kilka zdjęć z samej Peschiery.

Jeśli podobał Ci się wpis, będzie mi bardzo miło jak podarujesz mu nowe życie i udostępnisz dalej :)












36 komentarzy:

  1. Justynka uwielbiam Twoje artykuły :) cieszę się że urlopik sie udał. Kasia N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kasi, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy :) ściskam Cie cieplutko :)

      Usuń
  2. Widać, że wypoczynek się udał :) Fajnie, ze opisałaś jak wygląda podróż samolotem z małym dzieckiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazało się to mniej skomplikowane niż myślałam. Następnym razem pójdzie jeszcze łatwiej.

      Usuń
  3. Ale super że nie boisz się podrózy z dzieckiem bo dużo osób niestety popada w jalieś dziwne paranoje i praktycznie zamyka sie w domu z dzieckiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, ze nie miałam lekkiego stresu :) Dużo dało to, że już kiedyś tam byłam, więc okolica nie była mi całkiem obca. To dodawało odwagi :)

      Usuń
  4. jaki ten Twój bobas uroczy! super,że zdecydowałaś się na tak,ą podróż z maleństwem. Wiele osób się boi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobas dziękuje :) Troszkę się bałam, ale strach szybko zmienił się w podekscytowanie.

      Usuń
  5. Kiedy pierwszy raz lecialam samolotem z moja córką, tej bardzo się to spodobalo :) biegala po calym samolocie i nie mogla usiedziec w miejscu 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci niezwykle szybko się przekonują do różnych rzeczy :) A nadal córeczka lubi latać?

      Usuń
  6. Fajnie, że zdecydowałaś się na takie wakacje. Widać, że urlop się udał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze sa przygody z dzieckiem lub bez. Dobrze ze jakkolwiek sie udalo ;) a i jedzonko sie nie marnuje mmmmhm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie. Takie wyprawy z przygodami najlepiej się później wspomina :)

      Usuń
  8. Z dzieckiem podróżowanie to już małe wyzwanie, ale jak widać można. Najważniejsze, aby się cieszyć tą chwilą, która trwa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo zależy też od temperamentu dziecka. Nasza jest spokojnym szkrabem, więc podróż nie była udręką :)

      Usuń
  9. Świetnie opisane :) ja bym się bala lecieć z dzieckiem A widzę t
    że to nic strasznego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie. Strach, wiadomo będzie zawsze, ale warto go pokonać :)

      Usuń
  10. Fajna wyprawa, sama chętnie wsiadłabym w jakiś samolot i odleciała daleko :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O "coperto" nie słyszałam, dobrze wiedzieć. Będę też pamiętać o tym piwie, bo akurat za winem nie przepadam. Co do pieczywa - to jestem zaskoczona! Teraz nie dziwię się, dlaczego włosi po wizycie u nas zachwycali się prawdziwym chlebem i ciągle powtarzali, że mamy super chleb :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam. W domu sami pieczemy chleb i jesteśmy już przyzwyczajenia do konkretnego smaku, a tam taki słaby wybór :)

      Usuń
  12. Ale Wam zazdroszczę tego wypadu! Musiało być cudownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było naprawdę świetnie. Nie ma co zazdrościć, tylko też się wybrać ;)

      Usuń
  13. Fajnie, że podróżujecie z bobasem. jak widać to nic strasznego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Trzeba się tylko dobrze przygotować i wszystko się uda :)

      Usuń
    2. Podejście godne pozazdroszczenia, tak trzymaj :)

      Usuń
  14. Podróżowałam z moimi dzieciakami po Polsce, w sporych dawkach, jednak na zagraniczny wyjazd nie zdecydowałam się, po części dlatego, że miałam je rok po roku i były wyjątkowe aktywne. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne zdjęcia! Kocham takie rodzinne podróże

    OdpowiedzUsuń
  16. My też uwielbiamy podróżować z chłopcami <3 Piękne miejsce <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo dokładnie opisałaś czego się spodziewać. Na pewno wielu osobom przyda się to przed podróżą.

    OdpowiedzUsuń