ALL I WANT FOR CHRISTMAS IS ...

...ŚWIĘTY SPOKÓJ CZYLI CZY DA SIĘ ZAPLANOWAĆ ŚWIĘTA BEZ NERWÓWKI? 


Doszłam już chyba do tego momentu w życiu, kiedy o niczym innym nie marzę w Święta, jak o ciepłych skarpetach na stopach, kubku gorącej czekolady w dłoniach, świątecznej piżamie i błogim lenistwie przed ekranem telewizora, gdzie wyświetlany po raz enty byłby Kevin :). 

Co roku mam ten sam plan - by narobić się mniej. I co roku udaje mi się go zrealizować w mniejszym lub większym stopniu. Wszystko zależy od poziomu mojej energii. A tej - choć na co dzień wydawać by się mogło, że jest niewiele - tak, gdy w kalendarzu pojawi się tylko grudzień, nagle jej jakoś przybywa. Nie wiem czy to tak działają na mnie te wszystkie przeurocze ozdoby, czy po prostu pozyskuję energię ze wszystkich świątecznych hitów puszczanych w tym okresie dosłownie wszędzie. Co by to nie było, fakt jest faktem. Święta były i pewnie już zawsze pozostaną moją ulubionym okresem w roku. 


Dlatego też uwielbiam je organizować. Jednak z biegiem lat nauczyłam się, by nie tylko samej zakasać rękawy i z potem na czole wszystko przygotowywać w pojedynkę. Nie stało się to w żaden magiczny sposób. Kształtowało się to latami. Z roku na rok po prostu coraz bardziej wyzbywałam się perfekcjonizmu i poczucia, że wszystko musi wyjść po mojej myśli. 

Przełomem były zeszłe święta. Kiedy w wigilię moja siostra zadzwoniła do mnie o 13 mówiąc, że dopiero wstała i za moment pójdzie po produkty na sałatkę jarzynową, którą miała przygotować, nie wiedząc jeszcze, że sklepy w wigilię zamykane są o 14, stara wersja mnie wpadłaby w szał. Pewnie uznałabym, że już po Świętach. Jednak zamiast wybuchnąć żywym ogniem, przemówił przeze mnie luz i opanowanie. Dotarło do mnie, że niektóre sprawy są po prostu nieistotne. 

Najważniejsza jest atmosfera i czas jaki ze sobą spędzamy. Dlatego sukcesywnie rozdzielam zadania wszystkim gościom. Każdy jest zobowiązany coś przygotować lub przynieść. I nie chodzi tu o jakiś brak gościnności, bo gościnność to moje drugie imię. Chodzi o to by z tego magicznego czasu mogli skorzystać wszyscy, nie tylko goście, ale i gospodyni. Oczywiście, że nadal większość potraw, które trzeba przygotować "na świeżo" pozostają w moich kompetencjach, aczkolwiek pozostałe potrawy rozdzielam. 

Dzięki temu, gdy w domu pojawiają się goście, mogę przywitać ich z uśmiechem na ustach zamiast z ręcznikiem na głowie i bez makijażu :). Myślę, że jest to takie zdroworozsądkowe rozwiązanie, które ani nikogo nie urazi ani nie spowoduje, że zasiadając do stołu nie padnę na twarz, a zamiast tego będę miała siłę i chęci by w spokoju i radości nacieszyć się czasem z rodziną. 

A Wy co myślicie na ten temat? 


Trzymajcie się i Wesołych Świąt :) 

J. 

1 komentarz:

  1. Oczywiście, że się da, najważniejsze to przede wszystkim cieszyć się świętami, a nie nakręcać się nimi poprzez media czy ludzi a nawet marketingową szopkę. Trzeba tańczyć, wprowadzić pozytywną atmosferę i cieszyć się ze wszystkiego, bo to cudowne chwile. Pozdrawiam https://stiservice.pl/ i życzę miłego dnia

    OdpowiedzUsuń