Czy to w ogóle możliwe?

CZYLI WAKACJE Z NIEMOWLAKIEM

Jak już wiecie, parę dni temu wróciliśmy z wakacji. Byliśmy w malowniczej miejscowości Peschiera del Garda, położonej nad włoskim jeziorem Garda. Jak wyglądała ta podróż od strony praktycznej mogliście przeczytać tutaj. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać, że z małym dzieckiem też można się świetnie bawić.



PARKI ROZRYWKI

Przez pierwsze dwa dni naszego pobytu, pogoda nie była zbyt pewna. Mimo licznych przejaśnień, mieliśmy spore szanse na deszcz. Dlatego postanowiliśmy najpierw skorzystać z atrakcji pod dachem. Okolice Peschiery to istne zagłębie parków rozrywki.

Gardaland, to odwiedzany przez niespełna 3 miliony ludzi rocznie, park rozrywki, zajmujący zawrotną powierzchnię 60 ha. Liczne atrakcje podzielone są na trzy grupy: fantasy, które skierowane są do najmłodszych, adventure, dla  amatorów przygód oraz adrenaline, dla miłośników mocnych wrażeń. Jak dla mnie, park przeznaczony dla nieco starszych dzieci niż nasza roczna Helena. Myślę, że dopiero kilkulatek znajdzie coś dla siebie. Bilety oscylują w granicach 45 euro, więc nie jest to najtańsza atrakcja.

My, zamiast do parku, skierowaliśmy się do akwarium SeaLife. To był pierwszy raz Heleny w miejscu tego typu. Znajdziemy tam nie tylko okazy żyjące w pobliskim jeziorze Garda, ale także bardziej egzotyczne ryby. Bardzo efektownie wygląda tunel, gdzie dookoła można obserwować najróżniejsze stworzenia. Mi się bardzo podobał ten wypad, chociaż cena 16 euro za bilet była nieco przesadzona. Jeśli będziecie w tamtych okolicach i najdzie Was ochota na SeaLife, proponuję zakupić bilet w miasteczku, ponieważ można go dostać w obniżonej do 9 euro cenie. Niestety, my dowiedzieliśmy się o tym po czasie. Podobnie jest w przypadku biletów do Gardalandu, które można dostać za 34 euro :)





ROWEROWE LOVE

Okolice jeziora Gardy to mekka dla rowerzystów. Rowery wypożyczyliśmy na terenie campingu. Krzesełka dla dzieci były w gratisie, co nie jest oczywiste, bo w wypożyczalniach w mieście liczyli sobie dodatkowego piątaka. Jak na moje oko, krzesełka bardzo zgrabne i fajnie wykonane, porównywalne do Hamaxa, którego używamy w domu. Celem naszej wycieczki zostało Sirmione. Jest to małe miasteczko położone na wąskim cyplu, wcinającym się głęboko w południową część jeziora.

Mieliśmy do pokonania trasę mierzącą około 13 km w jedną stronę. Droga wiodła wzdłuż brzegu jeziora. Niestety, przez sporą jej część trzeba było rowery prowadzić, bo obowiązywał zakaz jazdy na dwukołowcach. Wcale nas to nie zniechęciło. Trasa bardzo przyjemna, nawet dla osób, które na co dzień nie preferują takiej formy wypoczynku.  Jedzie się bardzo przyjemnie i jednocześnie podziwia zapierające dech widoki.

Aby wejść na sam koniec cypla, należało wcześniej zostawić rowery. Do całego kompleksu wchodzi się przez most. Główną atrakcją Sirmione jest zamek Rocca Scaligera, który jest jednym z najlepiej zachowanym i kompletnym zamkiem we Włoszech. Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 6 euro. Jedynym minusem jest ilość schodów do pokonania, co przy dziecku jeszcze niechodzącym potrafi nieźle zmęczyć. Mimo wszystko było warto.





WERONA Z WÓZKIEM

Kolejnym obowiązkowym dla nas punktem było odwiedzenie Werony. Miejsce znane głównie za sprawą szekspirowskiej miłości Romea i Julii. Co ciekawe Szekspir nigdy nie był w Weronie. Bazował jedynie na swoich wyobrażeniach. Jego miłość do miasta została odwzajemniona przez jego mieszkańców, którzy wyodrębnili miejsca, gdzie według nich, mogły mieć miejsce wydarzenia z tragedii Szekspira. Ciekawostką jest to, że w Weronie w rzeczywiście mieszkały rodziny o nazwisku Montecchi i Capuletti, a Ci ostatni zajmowali nawet słynna kamienicę z balkonem Julii.

Na dziedzińcu stoi naturalnych rozmiarów rzeźba Julii, której dotknięcie prawej piersi (jeśli wierzyć miejskim legendom) ma gwarantować szczęście w miłości. Mimo, że sama go nie posiadała, stała się ostoją dla wielu złamanych serc. Powstał nawet Klub Julii, stworzony przez grupę 15 osób, które odpisują na różnorakie listy adresowane  jedynie "Casa di Giulietta, Werona, Włochy".



Kolejnym ważnym punktem, który bez problemu można zobaczyć zza rączki dziecięcego wózka, jest werońska Arena, gdzie nadal odbywają się regularne koncerty. Miejsce ciekawe, choć jak dla mnie nie oszałamiające.




Trasa wiodąca od Areny, przez dom Julii, potem na plac Dantego i most Ponte Pietra, zajęła nam jakieś 2-3 godzinki spacerkiem. W żadnym miejscu nie mieliśmy żadnego problemu związanego z wózkiem. Nigdzie nie spotkaliśmy się z choćby jednym, krzywym spojrzeniem. Włosi są bardzo życzliwi jeśli chodzi o dzieci. Uśmiechali się, zaczepiali , a co odważniejsi, podchodzili i łapali za policzki :)

A wy w jakich ciekawych miejscach byliście z Waszymi bąblami?

29 komentarzy:

  1. Grunt to pozytywne nastawienie i odpowiednie zaplanowanie wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubilam dalszych wyjazdów jak dzieci były male, ich problem z dostosowaniem sie do nowego otoczenia, klimatu, zmiana trybu spania itd, ciągłe płacze, kolki, ząbki to armagedon, Teraz juz lepiej i można na wojaze ruszać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze to możliwe, ale nam się akurat udało zachować "domowe" pory posiłków, drzemek, kąpieli i spania. Dzięki temu mała dobrze zniosła zmianę klimatu :)

      Usuń
  3. W takie miejsca warto też mieć nosidło czy chustę. Bo nie zawsze wózek dobrze się sprawdza na wyboistej drodze czy piasku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nosidła własnie wyrośliśmy, zanim spróbowaliśmy. Myślałam o chuście, to byłby luksus na lotnisku, ale nie wiem czy nie jest za późno próbować?

      Usuń
  4. Podróżowanie z synem nauczyło mnie organizowania atrakcji i planowania, oczywiście bardzo elastycznego, żeby w każdej chwili coś zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zawsze trzeba mieć kilka opcji i najlepiej asa w rękawie :)

      Usuń
  5. Świetna organizacja i nawet z małym dzieckiem można spędzić cudowne wakacje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zawsze trzeba mieć też kilka opcji na spędzanie czasu, żeby móc dostosować do dziecka.

      Usuń
  6. oczywiście,że możliwe. Byleby organizacja była dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak się chce (i jest się dobrze zorganizowanym) to wszystko jest możliwe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dużo zależy czy jesteśmy zorganizowani i zdyscyplinowani :)

      Usuń
  8. Zdobyć Weronę z wózkiem to jest coś!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko jest możliwe jak się to dobrze zorganizuje! Ważne chyba, żeby dystans był w miarę bliski! Chociaż widywałam już podróżników z nie wokalami w Azji czy Ameryce Południowej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tak daleką podróż, to samej by mi zabrakło odwagi ;)

      Usuń
  10. Ja z moją córką jak narazie nie byłam na takim wyjeździe i nie wiem jak by u nas to wyglądało z tak aktywnym dzieckiem jakim jest Milenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno znalazłaby coś dla siebie, nasza tez do tych "żywych należy" :)

      Usuń
  11. Pewnie że można. Dziecko tylko w podróży gorzej, ale na miejscu super.

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama mam trójkę maluchów i wiem jak ciężko się odpoczywa z dzieckiem. Ale można, a podstawą jest wybranie fajnego miejsca i pozytywne nastawienie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z trójką to rzeczywiście wyzwanie, ale skoro sama mówisz, że się da, to wierzę :)

      Usuń
  13. Wiele przy takim wyjeździe zależy od tego jak dziecko reaguje na zmianę otoczenia, jeśli nie jest to problemem to warto podjąć ryzyko wyjazdu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na siłę, ale warto spróbować :) Na pierwszy raz jakieś krótsze dystanse :)

      Usuń