Dopiero się uczę, czyli co mi dała szkoła rodzenia

Zbliżając się do trzydziestki nie podejrzewałam, że ktokolwiek będzie w stanie zmusić, lub (jak kto woli) zmobilizować mnie do przekroczenia progu jakiejkolwiek szkoły :) A tu masz babo placek. Wraz z powiększającym się brzuszkiem, pojawiało się coraz więcej pytań i wątpliwości, na które doktor Google miał tysiące różniących się od siebie odpowiedzi. Dlatego postanowiłam, że będę korzystać tylko z jednego źródła wiedzy i nim bazować, walcząc z późniejszymi obawami.

Wybór był prosty, ponieważ w moim mieście był jeden szpital, a przy nim jedyna szkoła rodzenia. Muszę Wam powiedzieć, że bardzo miło wspominam tamten czas. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi do tej pory miewam kontakt. Mam nadzieję, że po tym wpisie każda przyszła mama poczuje się zachęcona do udziału w nauce w bardzo przyjaznej i łatwej do przyswojenia formie.


┅WIEDZA┅


W PIGUŁCE 

Nie bez powodu wiedza znalazła się na pierwszym miejscu. Podczas zajęć dostawałam tak solidną porcję informacji, że ich przetrawienie zajmowało mi kilka kolejnych dni :) Jak już wspomniałam, chciałam się opierać na jednym źródle, a szkoła rodzenia okazała się źródłem niewyczerpalnym. Otrzymałam nie tylko ogrom wiedzy teoretycznej, począwszy od wyglądu samego porodu, poprzez sposoby uśmierzania bólu, techniki masażu, skończywszy na prawidłowych pozycjach przy karmieniu piersią, ale także i tej praktycznej. Ja osobiście miałam wcześniej do czynienia z niemowlakami, nie bałam się zbytnio samej pielęgnacji, o tyle mojemu R. te zajęcia dodały pewności siebie i zmniejszyły strach. Najlepszym przykładem była pierwsza kąpiel, kiedy świeżo upieczony Tata z zacięciem powtarzał każdy demonstrowany przez położną ruch. Choć jak potem twierdził, z lalką było łatwiej, bo się nie ruszała :) 


KOMÓRKI MACIERZYSTE

W końcu, to podczas zajęć pierwszy raz miałam do czynienia z tematem krwi pępowinowej. W tej kwestii doradzałam nam specjalistka z Polskiego Banku Komórek Macierzystych. Opowiadała o medycznych możliwościach, jakie niesie ze sobą pobranie i zdeponowanie materiału z pępowiny, zarówno tych dostępnych teraz, jak i tych, które pojawią się wraz z rozwojem medycyny. Do przemyślenia było wiele, w końcu nie ma co ukrywać, nie jest to mały wydatek. A wiadomo, że spodziewając się przyjścia na świat maluszka, te wydatki tylko się mnożą. My jednak zdecydowaliśmy się na pobranie krwi pępowinowej, łożyskowej i materiału ze sznura pępowiny, który już teraz jest wykorzystywany w medycynie regeneracyjnej. W standardzie, wyodrębnione komórki macierzyste dzielone są na dwie kasety. My wybraliśmy opcję z podziałem na cztery. Powód był zasadniczo jeden - zdrowie. Skąd taka decyzja? Z komórek macierzystych może skorzystać dziecko, rodzice i rodzeństwo - nas już w tym momencie jest trójka, więc to czysta matematyka, skoro jednej kasety, można użyć tylko raz. Oboje pracujemy w ubezpieczeniach i szczerze uważam, że żadna polisa na życie nie może równać się z takim zabezpieczeniem. Właśnie w takim kryterium traktowaliśmy całą procedurę, jak ubezpieczenie na życie dla naszej córki, bo jest to coś, co w razie ciężkiej choroby, może realnie i wymiernie pomóc. W naszym przypadku niestety okazało się, że materiału jest za mało. Może się uda w przyszłości, przy kolejnym dziecku. Mimo niepowodzenia, na pewno spróbujemy jeszcze raz. 


DIETA MATKI KARMIĄCEJ

W szkole rodzenia dowiedziałam się tez wiele na temat karmienia piersią oraz tak zwanej "diety matki karmiącej". Na szczęście to pojęcia bardzo powoli, ale jednak zanika. Myślę, że głownie dzięki temu, że odpowiednia wiedza zostaje rozpowszechniania, miedzy innymi na takich kursach. W czasach, gdy zaczynałam pracę, a było to prawie dwanaście lat temu, spotykałam się z pojęciem "diety" bardzo często. Starsze koleżanki, które wracały do pracy po urlopie macierzyńskim, były cieniami siebie sprzed ciąży. Na pewno po części była to wina zmęczenia, nieprzespanych nocy i innych niedogodności związanych z opieką nad maleństwem, ale też pewnego rodzaju niedożywienia. Pamiętam jak opowiadały, co jedzą. Gotowana pierś kurczaka, ryż i marchewka. Zero tłuszczu, zero przypraw, w kółko to samo. Oszaleć idzie. U mnie by to nie przeszło. Ja lubię dobre jedzenie, gdy jestem głodna, jestem po prostu zła. Dlatego cieszę się, że zajęcia w szkole rodzenia obaliły ten mit. Podczas karmienia jadłam wszystko, ale uwaga, WSZYSTKO, CO ZDROWE. Każda położna, która mówi Wam, że możecie jeść na co tylko przyjdzie Wam ochota, nie ma na myśli fast foodów, śmieciowego jedzenie, czy tony sztucznych batoników. 



SZPITALNE OBYCIE┉


POZNANIE ODDZIAŁU

Podczas zajęć, jedną z atrakcji było zwiedzanie oddziału położniczo-ginekologicznego w naszym mieście. Zdecydowałam się na poród w lokalnym szpitalu, ponieważ zależało mi, by być blisko domu. Jednak to nie było jedyne kryterium, jakim się kierowałam przy wyborze placówki. Nasz szpital posiada II stopień referencyjności. Oznacza to, że rodzić w nim mogą kobiety będące w ciąży zagrożonej oraz rodzące przed czasem, ponieważ jednym z wymogów otrzymania tego stopnia jest zapewnienie opieki wcześniaczkom na Oddziele Intensywnej Terapii. Wiadomo, że nikt z nas nie chce nawet myśleć o tym, że taka pomoc może się przydać, ale jak to się mówi przezorny zawsze zabezpieczony, więc trzeba być gotowym na wszystko. Jedynym minusem był fakt, że znieczulenie zewnątrz-oponowe można było otrzymać tylko do określonej godziny, kiedy na oddziale przebywał anestezjolog, jednak dla mnie to nie było żadnym problem, ponieważ zakładałam poród bez znieczulenia. Samo przebywanie w szpitalu dwa razy w tygodniu, przez 10 kolejnych tygodni, dało mi poczucie, ze wiem " z czym to się je". Mogłam się rozeznać gdzie jest gabinet lekarzy, gdzie położnych, gdzie przyjmuje ordynator i u kogo załatwia się wypis :)


POZNANIE PERSONELU

W trakcie zajęć mimochodem poznaje się personel szpitalny. Głównym prowadzącym jest zazwyczaj jedna z położnych, specjalnie do tego zadania przeszkolona i oddelegowana. Na omawianie poszczególnych tematów są zapraszani inni specjaliści. I tak podczas trwania całego kursu, mamy okazję wysłuchać na przykład neonantologa, który mówi o tym jak wyglądają pierwsze doby życia naszych maluszków oraz o zasadności i potrzebie szczepień, anestezjologa, który opisuje działanie poszczególnych form znieczulenia oraz ich skutki,  doradcy laktacyjnego, który w zarówno teoretycznie jak i praktycznie przygotowuje do procesu karmienia piersią, opisując po kolei najczęstsze problemy oraz sposoby ich rozwiązania. 


POZNANIE INNYCH KOBIET

Po dłuższym zastanowieniu, własnie ten punkt postawiłabym na pierwszym miejscu. Nic tak nie dodaje otuchy jak świadomość, że jeszcze dziesięć innych babek czuje dokładnie to, co Ty i boryka się z podobnymi emocjami. Miło jest porozmawiać o swoich obawach z kimś kto wie przez co przechodzisz. Tylko druga kobieta i to jeszcze dokładnie w tym samym okresie ciąży, zrozumie te szalejące hormony, które przez nas przemawiają i odczyta z nich to, co chcemy powiedzieć, a nie możemy ubrać tego w słowa :) Kolejnym plusem jest fakt, że później, na porodówce i tak w pewnym momencie się wszystkie spotkacie i przynajmniej będzie na korytarzu jakaś znajoma buzia. 



PEWNOŚĆ SIEBIE

WIEM, WIĘC JESTEM... PRZYGOTOWANA 

Zajęcia w ramach szkoły rodzenia dały mi przede wszystkim pewność siebie i w swoje możliwości. Gdy zostałam przyjmowana na oddział położniczy, czułam się solidnie przygotowana, na to, co ma się wydarzyć. Zależało mi na porodzie naturalnym. Miałam jeszcze kilka innych preferencji, które znalazły się na planie porodu, który sporządziłam w ramach zajęć. W moim przypadku personel zastosował się do wszystkich. To, ze miałam wpływ na wygląd tej szczególnej chwili , dało mi poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Wiedziałam jak to może wyglądać, choć nie do końca miałam świadomość czego się spodziewać. Nigdy wcześniej nie rodziłam, więc nie miałam skąd. Starałam się nie słuchać przerażających historii rodem z horrorów. Jednak wolałam nastawić się psychicznie na to, że poród będzie bardzo bolesny. Na szkole rodzenia położna tłumaczyła nam zasadność bólu towarzyszącemu porodowi i jego cel, dlatego się go spodziewałam. Zaskoczyło mnie jednak dwie rzeczy. Po pierwsze, ból jest zupełnie inny niż jakikolwiek wcześniej przeze mnie odczuwany, a po drugie, nie było tak ciężko jak myślałam. A i jeszcze jedna bardzo ważna rzecz - każda historia z porodówki kończy się słowami "szybko się zapomina, jak bolało". Muszę przyznać, że to najprawdziwsza prawda ;)

Myślę, że to właśnie dzięki tym zajęciom, byłam na tyle przygotowana do nowej roli, że nie przeżyłam ogromnego szoku. Nie miałam tez żadnej traumy, która spowodowałaby strach przed kolejną ciążą i następnym porodem. Dlatego z ręką na sercu mogę polecić takie rozwiązanie każdej kobiecie spodziewającej się dziecka.

Czy w Waszych miastach macie dostępne takie zajęcia, korzystacie? Jak to u Was wygląda?


Miłego dnia !
J.



Jeśli spodobał Ci się wpis, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza lub udostępnienia :)

9 komentarzy:

  1. Dobry wpis bo pokazujący jak wiele się zmienia jak Kobieta jest w ciąży. Niesaamowite jak przyroda przygotowywuje do bycia matką

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że pójście do szkoły rodzenia to była dobra decyzja. Dowiedziałam się dużo na temat samego porodu, opieki nad dzieckiem, pierwszej pomocy. Dlatego też szkołę rodzenia polecałam moim ciężarnym koleżankom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, aż troszkę zazdroszczę. Nie miałam niestety takiej możliwości (ciąża zagrożona) :(
    Na szczęście poród był bez komplikacji ale wiedza ze szkoły rodzenia na pewno by się przydała - szczególnie przy pierwszej ciąży.
    Mnóstwa pozytywnych wrażeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że teraz są już nawet szkoły rodzenia prowadzone on-line? Świetna sprawa, szczególnie jak ktoś nie możliwości uczęszczania do stacjonarnej :)

      Usuń
  4. Pierwszy raz słyszę o szkole rodzenia online. Dziwna perspektywa dla mnie ale myślę, że takie szkoły są potrzebne.

    youtube(subskrybuj)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda forma zdobywania wiedzy jest świetną sprawą :)

      Usuń
  5. Ej zastanawiałyście się kiedykolwiek czy zupkę chinską można jeść w ciąży? Ja ostatnio mam takiego smaka... szok! Znalazłam taki artykuł https://puppo.pl/zupka-chinska-w-ciazy-czy-mozna-ja-jesc/ i rozwiał on moje wątpliwościu. Jeszcze pogadam jutro z ginem na temat tego co wolno a czego nie wolno w ciąży.

    OdpowiedzUsuń