ja wyrodna matka

Dzisiejszy tytuł jest nieco wyolbrzymiony i ma traktować o pewnych sprawach z przymrożeniem oka. Kiedy zostajemy matkami jakoś naturalnie przychodzi nam odsunięcie własnych potrzeb na dalszy plan. Na pierwszym miejscu stawiamy to małe "coś", które przez 40 wcześniejszych tygodni żyło w nas i dzięki nam. W zasadzie nie ma się czemu dziwić. Tak już nas zaprogramowała matka natura. Jest to nasza biologiczna powinność. Ale klapki wszechogarniającej matczynej miłości w końcu opadają i nasze 'kobiece" ja dochodzi do głosy i żąda trochę uwagi. 

Jak dla mnie jest to całkiem naturalna kolej rzeczy. Przecież nie jesteśmy tylko matkami, ale także kobietami mającymi własne pasje, zainteresowania, zdanie. Mamy prawo głośno komunikować swoje potrzeby, bez zbędnego wpadanie w poczucie winy. Choć akurat z tym nie jest łatwo. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach macierzyństwo nie jest naszą "własnością". Jakkolwiek by to brzmiało. O tym w jaki sposób mamy wychowywać nasze dzieci pouczają nas nawet osoby nie posiadające żadnego doświadczenia. Granica prywatności zostaje gdzieś zatarta. Świat zewnętrzny rości sobie prawo do oceniania, komentowania i grożenie palcem, jeśli coś robimy w sposób odbiegający od utartych norm. 

Dlatego dziś pokażę Wam jaka ze mnie jest wyrodna matka. 


Otóż w ostatni spędziłam weekend u przyjaciół w Irlandii. Kiedyś bardzo często ich odwiedzałam. Zdarzało się nawet trzy, cztery razy do roku. Odkąd na świecie pojawiła się Helenka, nie byłam tam ani razu. Dlatego w tym roku postanowiłam to zmienić i wyruszyłam w świat :) 

I gdzie tu ta wspomniana wyrodność? A no dokładnie w tym miejscu... A mianowicie w pojedynczym miejscu w samolocie :) Własnie tak. Poleciałam sama. W piątkowe popołudnie z ogromnym bananem na buzi, który z czasem wywołał ból szczęki, wsiadłam do samolotu i już po kilku godzinach byłam w miejscu docelowym. 

Wszyscy moim znajomi i przyjaciele, którzy wyemigrowali, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności osiedlili się w Galway. Jest to trzecie co do wielkości miasto w Irlandii, położone w zachodniej części wyspy. Znane przede wszystkim z kultywowania tradycji celtyckich. Jest bardzo zróżnicowane kulturowo, przez co wydaje się niesamowicie radosne i kolorowe. 

Ze względu na to, że spędziłam tam tylko dwa pełne dni, nie skupiałam się na zwiedzaniu i tak już widzianych wcześniej miejsc, lecz na kontaktach z moimi przyjaciółmi. Jeśli jednak macie więcej czasu, jak ja w 2013 roku, kiedy to byłam tam na trzytygodniowych wakacjach, lub w 2016, kiedy wybrałam się z siostrami na tydzień w czasie ferii, warto zobaczyć kilka najbardziej znanych miejsc. 

Na ten temat przygotuję Wam osobny wpis, bo jest tego całkiem sporo, a dziś chciałam się skupić na innej kwestii. Czy w momencie kiedy stajemy się rodzicami mamy prawo do samotności, do realizacji własnych zachcianek, czy celów?

Mój tak zwany "urlop macierzyński" trwał rok. Po dodaniu wszystkich zaległych urlopów wyszło, że spędziłam z dzieckiem całe 15 miesięcy. Niby nie wiele, a jednak w porównaniu z długością urlopów macierzyńskich sprzed zaledwie kilku lat, to bardzo długo. Mimo całej tej miłości, bliskości i zadowolenia z posiadania dziecka, po jakimś czasie zaczynasz rzygać tęczą i masz po prostu dość. Dla własnego psychicznego zdrowia, a co za tym idzie i dobra pozostałych członków rodziny, warto czasami pomyśleć o sobie. I nie ma w tym krzty egoizmu, to wszystko dla dobra ogólnego.

Po powrocie do pracy było jeszcze gorzej. Do piętrzących się niemiłosiernie obowiązków, dołączył wieczny brak czasu oraz ogromne poczucie winy. Z jednej strony cieszyłam się, że znów mogłam wkroczyć w świat dorosłych i zająć głowę "prawdziwymi" sprawami. Z drugiej natomiast, byłam zła na siebie, że się nie wyrabiam ze wszystkim. Oliwy do ognia oczywiście dolewał R., bo jakby mogło być inaczej ;) Potrafiłam czuć się winna, że za dużo czasu spędziłam w Biedronce. Normalnie początki choroby psychicznej :) Zwariować idzie. Chciałam robić to samo co robiłam, gdy byłam w domu. W końcu zdałam sobie sprawę, że tak się nie da z bardzo prostego powodu. Doba jest za krótka. Nie mogłam spędzać 8 godzin dziennie w pracy i myśleć, że uda mi się załatwić wszystkie inne sprawy w ciągu 4-5 godzin, które zostały do wieczora.

Mimo tego, że mam tą świadomość, to ten cichy głosik z tyłu głowy mówi mi czasami, że powinna dawać z siebie jeszcze więcej, że jestem niewystarczająco dobra, że mogłabym się bardziej postarać. Życie pod nieustającą presją, której największym strażnikiem jest własne ego, może dać nieźle w kość. Odbija się to na zdrowiu psychicznym, ale także może dawać nawet fizyczne objawy. U mnie występują najczęściej bóle głowy, chroniczne zmęczenie, notoryczne wkurzenie i zianie ogniem :)

A wiadomo, że szczęśliwa matka znaczy szczęśliwe dziecko. Skoro dla szczęścia własnego potomka jesteśmy w stanie zrobić wszystko - to możemy nawet rozstać się z nim na caluśki weekend :) Taki odpoczynek podziałał na mnie wręcz terapeutycznie. Zresetowałam głowę, skupiłam się przez moment na sobie. Przegadałam dziesiątki godzin z przyjaciółmi, streszczając sobie nawzajem ostatnie miesiące naszego życia. Dało mi to poczucie, że nie jestem tylko matką naszej córki, gospodynią domową czy partnerką, ale także tamtą dziewczyną, która lubi się śmiać często i za głośno, albo  reaguje czasami za mocno lub potyka się o własne nogi, taranując przy okazji otoczenie :)

Dało mi to niesamowity oddech i o dziwo nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Nic się nie stało. Świat się ni zawalił, dom stał na swoim miejscu, a dziecko miało wszystkie kończyny całe.

Jeśli nie macie możliwości nawet na taki dwudniowy reset, to pozwólcie sobie chociaż na te kilka godzin. Zostawcie męża/partnera/babcie z potomkiem i idźcie chociażby na masaż, albo do fryzjera lub chociaż na bardzo długi spacer. Niech Wasze myśli choć na trochę zostaną oderwane od pieluch, wiecznego prania, kolek, ząbkowania czy buntu dwulatka. Niech przez moment zapanuje w nich radość, kolory i uśmiech.

Tego Wam i sobie życzę :)

Miłego dnia!

J.


Jeśli spodobał Wam się tekst, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza lub podarujecie mu kolejne życie i udostępnicie. 

22 komentarze:

  1. Moim zdaniem, nie jesteś wyrodną matką, masz różne potrzeby i je realizujesz - co w tym złego? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam, tytuł nieco nad wyraz :) Każda mama, kobieta powinna znaleźć chwilę dla siebie. To nawet nasz "obowiązek" :)

      Usuń
  2. Każda mama ma prawo do chwili samotności, przeciez nie jesteśmy tylko mamami, ale też kobietami, które maja pasję, zainteresowania itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, niestety zdarza nam się o tym zapominać, szczególnie na początku macierzyństwa.

      Usuń
  3. Przyznam, że z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, kiedy moje dzieci będą na tyle duże, aby móc w pełnym wymiarze powrócić do swoich pasji, początkowo było trudno, bo nakładały się wyrzuty sumienia, ale teraz widzę, że dzieci szanują to, iż mam prawo do wypełniania mojego czasu na własnych warunkach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Własnie najtrudniejsze jest pokonanie tych wyrzutów sumienia, które same sobie często wmawiamy :)

      Usuń
  4. Każdemu potrzebny jest reset.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobiety jakoś za mało czasu mają,
    mnie też wiecznie brakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jawna niesprawiedliwość :) Mam czasami wrażenie, ze ten czas to przez palce się przelewa.

      Usuń
  6. Nie jestem matką, więc nie wiem, ale wiele razy już czytałam to samo co tu, więc chyba większość matek ma tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo, potrafisz o siebie zadbać. Tak jak piszesz: szczęśliwa matka równa się szczęśliwe dziecko. :) Nie jesteś tylko matką, a również przyjaciółką, córką, sąsiadką... Bardzo fajny post. Serdecznie pozdrawiam. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie :) Bardzo miło mi to słyszeć, wróć : czytać :)

      Usuń
  8. Bardzo dobre podejście. Matce też coś się należy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę Ci tego pobytu w Galaway, mimo, iż mieszkam wcale nie tak daleko :) w Irlandii Północnej. Jednak ja jeszcze nie jestem gotowa, aby zostawić moją rodzinę i ruszyć, a co więcej nie czuję takiej potrzeby :) ale może ta potrzeba kiedyś przyjdzie..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weekend tylko wydaje się taki długi. Na dobrą sprawę nawet nie zdążyłam się oglądnąć, a już byłam w domu :) Możliwe, że najdzie Cie w najmniej oczekiwanym momencie :)

      Usuń
  10. Jaka tam wyrodność, toć to czasem trzeba tak

    OdpowiedzUsuń
  11. To że myślisz także o sobie nie jest żadną wyrodnością jest oznaką normalności

    OdpowiedzUsuń