mój sposób na okres

CZYLI KUBECZEK DO ZADAŃ SPECJALNYCH

Pamiętam, że jako młoda dziewczynka, powiedzmy jedenastoletnia, wprost nie mogłam się doczekać kiedy i ja, jak już niektóre koleżanki, dostanę okres. Wtedy było to nie lada wydarzenie, którego wyczekiwało się z wypiekami na twarzy. Pamiętam, że każdy, nawet najmniejszy ból brzucha chciałam przypisać pierwszej miesiączce. O jakże naiwne było to dziecko. Gdybym teraz spotkała młodą mnie, zaśmiałabym się z własnej naiwności 😉 


Od samego początku miałam obfite miesiączki. Z czasem doszły silne bóle, które dopiero ustąpiły gdy zaczęłam stosować antykoncepcję hormonalną. Lata mijały, a ja zapomniałam co to "prawdziwy" okres. Jednak i ja, mimo wcześniejszych deklaracji o niechęci do posiadania własnego potomstwa, doszłam do tego momentu w życiu, kiedy zaczęłam myśleć o założeniu rodziny. To, że R. w tym temacie wykazywał żywy entuzjazm spowodowało, że zdecydowaliśmy się na dziecko. Po odstawieniu tabletek, w ciąże zaszłam od razu, więc nawet nie miałam okazji na sprawdzenie jak mój organizm zareaguje na brak hormonów. Schody zaczęły się po porodzie. 

Gdy przyszła pierwsza miesiączka, myślałam że mam jakieś deja vu i znowu rodzę. No mówię Wam, istna masakra. Te kilka dni jakoś minęło, zostając jedynie wspomnieniem. Myślałam, że z czasem będzie lepiej. Jednak kolejne razy tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że to będzie ciężki okres. Do tego nadal dokuczała mi jego obfitość. Środki higieny niekiedy nie nadążały z odprowadzaniem płynów.

Wtedy na poważnie zaczęłam zastanawiać się nad alternatywnymi wyjściami. O kubeczkach menstruacyjnych słyszałam już co nieco. Choć to dość słabo rozpowszechnione rozwiązanie, to w swoim otoczeniu znalazłam kilka dziewczyn, które podzieliły się opinią. Coraz bardziej ciekawa i zaintrygowana, zakupiłam magiczny kubeczek na Your Kaya. Kubeczek dobiera się do stylu budowy, wagi, wzrostu, tego czy się rodziło czy nie. Jako już rodząca, niewysoka osoba, z lekka nadwagą, wybrałam rozmiar M. Sam kubeczek to nic innego jak kawałek silikonowego naczynka z ogonkiem. 


Pierwsza aplikacja - uwaga, jeśli brzydzisz się ludzkimi wydzielinami, nie czytaj dalej.

Na wstępie powiem, że kubeczek nie jest dla osób wrażliwych na widok krwi, na jej zapach czy konsystencje. Jeśli mdlejecie na samą myśl o krwi, darujcie sobie jego używanie, a może nawet dla bezpieczeństwa, dalsze czytanie. 

Sama aplikacja kubeczka nie jest jakaś bardzo trudna choć trzeba nabrać wprawy, by robić to sprawnie. Jest kilka sposobów składania kubeczka. Przez wykonanie z miękkiego silikonu jest bardzo podatny na zginanie i zwijanie w jakikolwiek sposób.





Dla mnie najwygodniejsze jest złożenie go na pół. W takiej formie wkładamy go do pochwy. Wypuszczamy powoli z palców, kubeczek musi się w środku rozłożyć i zassać na ściankach. Pierwsze razy pewnie nie wyjdą idealnie, dlatego ja też na początku dodatkowo nosiłam wkładkę. Aby poprawić położenie kubeczka wystarcza podważyć go palcem żeby mógł się odessać i umieścić płycej lub głębiej. A teraz bardzo ważna uwaga. Kubeczek ma ogonek, który od razu przywodzi na myśl sznureczek od tampona, jednak wcale nie służy do wyciągania kubeczka.


I tu dochodzimy do najtrudniejszego etapu. Wyciągnięcia kubeczka. 

Producenci zachwalają kubeczek że względu na długość używania po jednej aplikacji. Powinien wytrzymać do 12 godzin. Bardzo ważne jest by nie przekroczyć tego limitu, ponieważ 12h godzin to wystarczający czas, by krew zaczęła się rozkładać. Z mojego doświadczenia wynika natomiast, że przy obfitych miesiączkach 8 do 9 godzin to max. 

Podobno też można w łatwy sposób go wymienić, np. w toalecie w pracy itp. Z moich doświadczeń wynika jednak, że nie jest to takie proste. Nawet w domu nie odważyłam się jeszcze wymienić go w innym miejscu niż pod prysznicem, mimo, że stosuję go już kilka miesięcy. W pierwszych dwóch nie zdarzyło mi się jeszcze żeby krew się nie wylała. Nie ukrywam też, że wyciąganie kubeczka nie należy do przyjemnych. Nie wiem czy to zależy od fizjonimi czy nie, ale ja zazwyczaj mam z tym problem. Trzeba dość głęboko wsadzić palce i odpowiednio go chwycić by dał się w ogóle ruszyć. Za pierwszym razem nie mogłam z nim sobie poradzić i bałam się nawet, że w końcu wyląduję na jakimś pogotowiu, bo sama nie dam rady :) Na szczęście po kilku próbach się udało. Czasami ma się po prostu wrażenie, że wszedł za głęboko i trzeba się nieźle nagimnastykować, by go odpowiednio chwycić. W pierwszych dniach miesiączki krwi jest sporo. Czasem zdąży się napełnić cały kubeczek. Dlatego przy wyjmowaniu, gdy energicznie złapiesz go u dołu, z dużym prawdopodobieństwem coś się może wylać. Potem to już z górki :) Po wyjęciu kubeczek trzeba umyć pod bieżącą wodą, co w warunkach poza domowych może być zarówno trudne jak i krępujące, bo nawet jeśli wylejesz jego zawartość do toalety, na wewnętrznych ściankach zostaje sporo lepkiej krwi. Po zakończonym okresie wystarczy go wygotować przez chwilę i schować do specjalnej torebki, gdzie czeka na następną miesiączkę. 

***

Biorąc pod uwagę wszystkie dostępne środki, kubeczek nie jest może najwygodniejszym jeśli chodzi o aplikację. Jednak już dawno nie zdarzyło mi się, by zapomnieć o tym, że mam okres. Sam fakt, że nic nie wydobywa się na zewnątrz, sprawia, że w stosunku do podpasek jest bezkonkurencyjny. Po odpowiedniej aplikacji jest praktycznie niewyczuwalny, w przeciwieństwie do tamponów, które ja osobiście cały czas czułam. A dodając do tego kompletny brak generowanych śmieci, jest to wyjście godne rozważenia. I najciekawsze na koniec. Jego żywotność sięga nawet 10 lat. Pomyślcie ile to zaoszczędzonych pieniędzy i o ile mniej odpadów. 

Miałyście może jakiś doświadczenia z kubeczkiem menstruacyjnym? Jestem ciekawa Waszych opinii. 



Miłego dnia!

J.



6 komentarzy:

  1. Jakoś nie mogę się przekonać do kubeczka menstruacyjnego. Miałam jedno podejście, ale jakoś się nie polubiłam z nim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi za pierwszym razem też się nie spodobał. Nic na siłę :)

      Usuń
  2. Niestety, takie rozwiązania, choć wyglądają na dobre, nie są jednak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń