Baby room na baby boom

Cześć!
Niestety remont kawalerki ma wciąż status "w oczekiwaniu". Aby zużyć nieco nagromadzonej przez okres świąteczno-sylwestrowy energii, opowiem Wam o pokoju naszej pierworodnej córy.

Jeszcze zanim Helena pojawiła się na świecie, postanowiliśmy, że dziecię swój kąt mieć musi. I basta! Przyszła matka powiedziała, więc przyszły ojciec wykonać musiał. Z założenia remont pokoju, miał być krótki i mało skomplikowany, ale jak to z remontami bywa, trwał dłużej niż się spodziewaliśmy. Dokładnie półtora miesiąca dłużej. Po drodze wyszło kilka detali, które skutecznie spowolniły pracę. Radek pracował ciężko, a ja w tym czasie zamawiałam wszystkie akcesoria przez Internet, starając się przy okazji nie strącić laptopa ogromnym brzuchem. Powiem tylko, że kobiety w ciąży nie należą do decyzyjnych ludzi, więc wybór czegokolwiek był nie lada wyzwaniem. Końcowy wygląd pokoiku uważam za sukces, jednak teraz widzę kilka rzeczy, które w najbliższej przyszłości wymagają zmiany. Ale, po kolei.




Motyw przewodni i kolory
Z racji mojego zamiłowania do szarości, nie było więc opcji, żeby ten kolor się nie pojawił. Również gwiazdki nie są tu przez przypadek. Postawiłam na bardzo mocny kolor na jednej ze ścian i ... chyba zrobiłam błąd. Teraz wydaje mi się zbyt ciemny, chyba podczas wyboru koloru, hormony ciążowe padły mi na wzrok. Mam nadzieję, że niedługo stanie się cud i nastanie jasność w postaci białej ściany. Jeśli chodzi o gwiazdki, to i w tym aspekcie zaszalałam, ale na szczęście większość rzeczy mogłam po prostu schować.


Meble
Co do mebli, byliśmy zgodni. Miały być uniwersalne i służyć jak najdłużej. Dlatego od razu wybraliśmy duże łóżeczko o wymiarach 70x140, które w przyszłości bez problemu, niczym transformers, zmieni się w łóżko samodzielnego kilkulatka. Do tego komoda z możliwością demontażu nadstawki na przewijak i voila. Brakowało mi tylko miejsca do przechowywania. Komoda  była, niby duża, niby pojemna, ale kto by chciał w niej trzymać złożone w kosteczkę te wszystkie sukieniunie, sweterniunie i bluzunie, skoro można je pięknie wyeksponować. I znów z pomocą przyszedł Radosław. Gdy pokazałam mu wieszak, który wpadł mi w oko i ani myślał się stamtąd ruszać, spojrzał na jego cenę, postukał się znacząco w czoło i od razu wziął się do roboty. Wykonał kilka tych swoich "czary-mary" z wkrętarką by piękny wieszak mógł cieszyć moje oczy codziennie. Może to trochę brzmi jak naśmiewanie, ale uwierzcie mi, że tak nie jest.Aby to udowodnić, obiecuję poświęcić wieszakowi odrębny wpis :)


Oświetlenie 
Lampy w pokoju wyglądają na komplet, ale są dosztukowane z różnych aukcji. Pamiętacie co mówiłam o gwiazdkach? No właśnie :) Mamy cztery źródła światła, z czego używamy głównie trzech. Górna lampa daje najmocniejsze światło, kinkiet lekko przytłumione, lampka bardzo delikatne, a cottoballsy robią półmrok. Zazwyczaj korzystamy tylko z górnego  oraz z kinkietu. Dobrze sprawdza się też lampka nocna, gdy Helena ma gorsze dni i trzeba do niej dotrzeć, bez poważniejszych urazów. W duchu dziękuję też Przemkowi - elektrykowi, że zamontował włącznik przy przewijaku, to bardzo ułatwia życie.


Kącik dla mamy 
Odkąd zaszłam w ciążę, marzyłam o fotelu do karmienia. Obecne na rynku modele zachwycały wyglądem, ale odstraszały kosmiczną ceną. Nie chciałam tyle wydawać na pojedynczy mebel, zdecydowałam się więc na fotel używany. O historii jego nabycia, opowiem innym razem. Po porządnym odkurzeniu i wypraniu prezentuje się całkiem nieźle, a do tego jest bardzo wygodny, co przy niemal ciągłym karmieniu piersią jest niezwykle ważne.

Dodatki
Czyli to co tygryski (i tygrysice) lubią najbardziej. O tym, ile tego wszystkiego jest, nie muszę pisać. Gdyby tak mieć nieograniczone środki, człowiek pływałby w tych pierdółkach. Niestety, zejdźmy na ziemię. Jak tak teraz o tym myślę, to w sumie nie kupiłam zbyt wielu ozdób. Sowę, która wisi na drzwiach, Helena dostała od ciotki Ani (dziękujemy). Zasłona była kiedyś obrusem, który dostałam od kolegi z pracy, bo jemu już nie pasował do designu. Pompony zrobiłam sama. Ten różowy zajął mi chyba z godzinę, bo głupia naplątałam tego tiulu tyle, że miałam problem z rozcięciem. Pozostałe zostały wykonane na tak zwanym poczekaniu, podczas sesji zdjęciowej Helenki. Kupiłam natomiast poduszki na parapet, koszyki do komody i regału, worki na pranie i wieszaki z motywem gwiazdek na ścianę. O tym co, gdzie i za ile, obiecuję też napisać, bo na pewno kilka miejsc z chęcią odwiedzicie.






3 komentarze:

  1. Świetny tekst i cudowne zdjęcia, czekam na więcej. ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Super Justynka i Radek :) czekam na info odnośnie wieszaka na ubranka. Piękna robota! Skąd materiały gdzieś z sieciówki mam nadzieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o materiały budowlane, to zaopatrywaliśmy się w okolicznych marketach budowlanych. Natomiast meble i ozdoby były kupowane głównie przez Internet.

      Usuń